Raz do roku wody wokół Wysp Owczych przybierają krwawy odcień. Mieszkańcy urządzają grindadráp, czyli tradycyjny połów grindwali. Jedno z upolowanych zwierząt budzi w Farerach grozę - podczas patroszenia rybacy odkrywają w żołądku ssaka makabryczne znalezisko.
Na wyspę zostaje wezwana z Danii policjantka Katrine Ellegaard, która ma poprowadzić śledztwo w sprawie niepokojącego odkrycia. Tymczasem pojawiają się nowe fakty w sprawie, która wstrząsnęła Vestmanną w poprzednim roku. Skazany za tamto przestępstwo odwołuje się od wyroku do Sądu Najwyższego.
UWAGI:
Na okładce: Makabryczne znalezisko na Wyspach Owczych. Oznaczenia odpowiedzialności: Remigiusz Mróz jako Ove Logmansbo.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Dziewiczy rejs promu duńskich linii na Wyspy Owcze nie kończy się tak, jak powinien. Jednostka niespodziewanie zatrzymuje się na wodach przybrzeżnych archipelagu, gdzie sieci komórkowe nie mają zasięgu. Kontakt z załogą urywa się i wszystko wskazuje na to, że prom został uprowadzony.
Na pokładzie jest Katrine Ellegaard, duńska policjanta, która na własną rękę stara się ustalić, co się dzieje. Szybko przekonuje się, że wdrożono procedury awaryjne, uniemożliwiające przemieszczanie się między pokładami, a na statku prawdopodobnie znajdują się terroryści. Tymczasem czekający na nią w Vestmannie Hallbjorn Olsen odkrywa, że wyjaśnienie sprawy może kryć się nie na promie, ale na archipelagu...
UWAGI:
Na okładce: Przerwany rejs na Wyspy Owcze. Oznaczenia odpowiedzialności: Remigiusz Mróz jako Ove Logmansbo.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Polskiego kata poznałem 15 marca 1985 r. w gabinecie naczelnika Aresztu Śledczego w Poznaniu. Było to tuż przed wykonaniem wyroku kary śmierci na Kazimierzu Polusie. Zbierałem wówczas materiały do reportażu pt. "Morderca u konfesjonału", przygotowywanego dla "Ekspresu Reporterów". Wtedy to po raz pierwszy próbowałem namówić kata na udzielenie wywiadu. Stanowczo odmówił, zasłaniając się tajemnicą służbową. Miał w pamięci to, co spotkało jego poprzednika z czasów przedwojennych - kiedy dowiedziano się o jego katowskiej profesji, wymówiono mu lokal, który zamieszkiwał. Zapamiętałem dokładnie twarz tamtego mężczyzny z gabinetu naczelnika. Spotkałem go ponownie przypadkowo w 1990 roku na mitingu Anonimowych Alkoholików w Warszawie. Będąc już na "zasłużonej" emeryturze, tym razem był bardziej skłonny do rozmowy. Tak zaczęła się nasza znajomość. Trwała ona kilkanaście miesięcy, jednak wywarła wpływ na całe moje zawodowe życie... Jerzy Andrzejczak
UWAGI:
Bibliogr. s. 261-266.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni